1 - 2 - 3 -
4 - 5 - 6 -
7 - 8 - 9 -
10
IV
- Oho - wiedźmin udał zdziwienie. - Jesteś jednak? Myślałem, że nie wrócisz na noc.
Jaskier zamknął drzwi na skobel, powiesił na kołku lutnię i kapelusik z piórkiem egreta, zdjął kubrak, otrzepał go i ułożył na workach, leżących w kącie izdebki. Poza tymi workami, cebrem i ogromnym, wypchanym grochowinami siennikiem, w izdebce na stryszku nie było mebli - nawet świeca stała na podłodze, w zakrzepniętej kałużce wosku. Drouhard podziwiał Jaskra, ale widać nie na tyle, by oddać mu do dyspozycji komorę lub alkierz. - A dlaczegóż to - spytał Jaskier, zdejmując buty -myślałeś, że nie wrócę na noc? - Myślałem - wiedźmin uniósł się na łokciu, chrzęszcząc grochowinami - że pójdziesz śpiewać serenady pod oknem panny Veverki, w stronę której cały wieczór wywieszałeś ozór jak wyżeł na widok wyżlicy. - Ha, ha - zaśmiał się bard. - Aleś ty prymitywnie głupi. Nic nie pojąłeś. Veverka? Za nic sobie mam Veverkę. Chciałem jeno wywołać ukłucie zazdrości u panny Akeretty, do której uderzę jutro. Posuń się. Jaskier zwalił się na siennik i ściągnął z Geralta derkę. Geralt, czując dziwną złość, odwrócił głowę w stronę maleńkiego okienka, przez które, gdyby nie pracowite pająki, byłoby widać rozgwieżdżone niebo. - Czegoś się tak nabzdyczył? - spytał poeta. - Przeszkadza ci, że się zalecam do dziewczyn? Od kiedy? Zostałeś może druidem i ślubowałeś czystość? A może... - Przestań tokować. Jestem zmęczony. Nie zauważyłeś, że po raz pierwszy od dwóch tygodni mamy sennik i dach nad głową? Nie cieszy cię myśl, że nad ranem nie napada nam na nosy? - Dla mnie - rozmarzył się Jaskier - siennik bez dziewczęcia nie jest siennikiem. Jest niepełnym szczęściem, a czymże jest niepełne szczęście? Geralt jęknął głucho, jak zawsze, gdy Jaskra opadała nocna gadatliwość. - Niepełne szczęście - ciągnął bard, zasłuchany we własny głos - to jak... Jak przerwany pocałunek... Dlaczego zgrzytasz zębami, można wiedzieć? - Jesteś potwornie nudny, Jaskier. Nic, tylko sienniki, dziewczyny, tyłki, cycki, niepełne szczęście i pocałunki, przerwane przez psy, którymi szczują cię rodzice narzeczonych. Cóż, widocznie inaczej nie możesz. Widocznie tylko swobodna frywolność, żeby nie powiedzieć bezkrytyczne porubstwo, pozwala wam układać ballady, pisać wiersze i śpiewać. To widocznie, zapisz to, ciemna strona talentu. Powiedział za dużo i nie wyziębił dostatecznie głosu. A Jaskier rozszyfrował go z łatwością i bezbłędnie. - Aha - rzekł spokojnie. - Essi Daven, zwana Oczko. Śliczne oczko Oczka zatrzymało się na wiedźminie i narobiło w wiedźminie zamieszania. Wiedźmin zachował się wobec Oczka jak żaczek wobec królewny. I zamiast winić siebie, wini ją i szuka w niej ciemnych stron. - Bredzisz, Jaskier. - Nie, mój drogi. Essi zrobiła na tobie wrażenie, nie ukryjesz tego. Nie widzę w tym zresztą niczego zdrożnego. Ale uważaj, nie popełnij błędu. Ona nie jest taka, jak myślisz. Jeżeli jej talent ma ciemne strony, to na pewno nie takie, jak sobie wyobrażasz. - Domniemywam - rzekł wiedźmin, panując nad głosem - że znasz ją bardzo dobrze. - Dosyć dobrze. Ale nie tak, jak myślisz. Nie tak. - Dość oryginalne, jak na ciebie, przyznasz. - Głupi jesteś - bard przeciągnął się, podłożył obie dłonie pod kark. - Znam Pacynkę prawie od dziecka. Jest dla mnie... no... Jak młodsza siostra. Powtarzam, nie popełnij wobec niej głupiego błędu. Wyrządziłbyś jej tym wielką przykrość, bo i ty zrobiłeś na niej wrażenie. Przyznaj się, masz na nią ochotę? - Nawet gdyby, to w przeciwieństwie do ciebie nie zwykłem o tym dyskutować - rzekł Geralt ostro. - Ani układać o tym piosenek. Dziękuję ci za to, co o niej powiedziałeś, bo być może faktycznie uchroniłeś mnie przed głupim błędem. Ale na tym koniec. Temat uważam za wyczerpany. Jaskier leżał przez chwilę nieruchomo i milczał, ale Geralt znał go zbyt dobrze. - Wiem - powiedział wreszcie poeta. - Już wszystko wiem. - Gówno wiesz, Jaskier. - Wiesz, na czym polega twój problem, Geralt? Tobie wydaje się, że jesteś inny. Ty obnosisz się z innością, z tym, co uważasz za nienormalność. Ty się z tą nienormalnością nachalnie narzucasz, nie rozumiejąc, że dla większości ludzi, którzy myślą trzeźwo, jesteś najnormalniejszy pod słońcem i oby wszyscy byli tacy normalni. Co z tego, że masz szybszą reakcję, pionowe źrenice w słońcu? Że widzisz po ciemku jak kot? Że rozumiesz się na czarach? Wielka mi rzecz. Ja, mój drogi, znałem kiedyś oberżystę, który potrafił przez dziesięć minut bez przerwy puszczać bąki, i to tak, że układały się w melodię psalmu "Witaj nam, witaj, poranna jutrzenko". Nie bacząc na niecodzienny bądź co bądź talent, był ów oberżysta najnormalniejszy wśród normalnych, miał żonę, dzieci i babkę dotkniętą paraliżem... - Co to ma wspólnego z Essi Daven? Możesz wyjaśnić? - Oczywiście. Bezpodstawnie wydało ci się, Geralt, że Oczko zainteresowała się tobą z niezdrowej, wręcz perwersyjnej ciekawości, że patrzy na ciebie jak na raroga, dwugłowe cielę albo salamandrę w zwierzyńcu. I natychmiast nadąsałeś się, dałeś przy pierwszej okazji niegrzeczną, niezasłużoną reprymendę, oddałeś cios, którego ona nie zadała. Przecież byłem świadkiem. Świadkiem dalszego biegu wydarzeń już nie byłem, ale dostrzegłem waszą ucieczkę z sali i widziałem jej zaróżowione jagody, gdyście wrócili. Tak, Geralt. Ja cię tu ostrzegam przed błędem, a tyś go już popełnił. Chciałeś się na niej zemścić za niezdrową w twoim mniemaniu ciekawość. Postanowiłeś tę ciekawość wykorzystać. - Powtarzam, bredzisz. - Spróbowałeś - ciągnął bard, niewzruszony - czy aby nie da się pójść z nią na siano, czy nie będzie ciekawa, jak to jest kochać się z cudakiem, z odmieńcem wiedźminem. Na szczęście, Essi okazała się mądrzejsza od ciebie i wspaniałomyślnie ulitowała się nad twoją głupotą, zrozumiawszy jej przyczynę. Wnoszę to z faktu, że nie wróciłeś z pomostu ze spuchniętą gębą. - Skończyłeś? - Skończyłem. - No, to dobranoc. - Wiem, dlaczego się wściekasz i zgrzytasz zębami. - Pewnie. Ty wszystko wiesz. - Wiem, kto cię tak wykoślawił, dzięki komu nie umiesz zrozumieć normalnej kobiety. Ależ zalazła ci za skórę ta twoja Yennefer, niech mnie licho, jeśli wiem, co ty w niej widzisz. - Zostaw to, Jaskier. - Naprawdę nie wolisz normalnej dziewczyny, takiej jak Essi? Co mają czarodziejki, czego Essi nie ma? Chyba wiek? Oczko może nie jest najmłodsza, ale ma tyle lat, na ile wygląda. A wiesz, do czego przyznała mi się kiedyś Yennefer po paru kielichach? Ha, ha... Powiedziała mi, że kiedy pierwszy raz robiła to z mężczyzną, to było dokładnie w rok po tym, jak wynaleziono dwuskibowy pług. - Łżesz, Yennefer nie cierpi cię jak morowej zarazy i nigdy by ci się nie zwierzyła. - Niech ci będzie, zełgałem, przyznaję się. - Nie musisz. Znam cię. - Zda ci się jeno, że mnie znasz. Nie zapominaj, jestem naturą skomplikowaną. - Jaskier - westchnął wiedźmin, robiąc się naprawdę senny. - Jesteś cynik, świntuch, kurwiarz i kłamca. I nic, uwierz mi, nic nie ma w tym skomplikowanego. Dobranoc. - Dobranoc, Geralt. ![]() ![]() ![]() |